Bardzo potrzebowałam tej książki. Rozkosznie absurdalny zbiór opowiadań Natalki Suszczyńskiej zdecydowanie odrywa od spraw codziennych, smutnych obowiązków i jeszcze smutniejszych wiadomości z kraju i ze świata.
Autorka zabiera nas w świat pracy w bankomacie, mieszkaniu w kontenerze wraz z imigrantami z Beneluksu czy dyskusji z dropiami. Wszystko ociera się o jakąś katastrofę i beznadzieję, ale bohaterka-narratorka prowadzi nas przez ten asburdalny świat z ujmującą lekkością i szczerością. Koniec końców prędzej parskniemy śmiechem niż będziemy rozpaczać nad kryzysem mieszkaniowym (to motyw przejawiający się w każdym opowiadaniu). Ogromną rolę w tym odgrywa w tym język. Dialogi między postaciami są napisane pierwszorzędnie, a składnia sprawia, że mam ochotę rozłożyć na czynniki pierwsze każde zdanie, żeby sprawdzić, co jest w nich takiego wyjątkowego.
Ręczę za to, że Dropie dostarczą Wam rozrywki i odpoczynku od tego łez padołu, a na pewno przypomni, że wszystko możemy przetrawić przez pryzmat absurdu i to mi dodaje trochę otuchy.

PS.Zastanawiam się, czy inspiracją autorki do ostatniego i tytułowego opowiadania tego zbioru był rzeczywisty powrót dropiów do Polski w 2016 (dropie to takie ogromne indykopodobne ptaki). W Polsce dropie teroetycznie wymarły i od czasu do czasu są widywane na terenie Polski, ale tutaj nie gniazdują.