Paradygmat jednojęzyczny to założenie, że większość ludzi posługuje się tylko jednym językiem. Takie podejście nie może być bardziej mylne i co więcej – krzywdzące, jednak wiele polityk językowych jest nim podszytych. Paradygmatowi jednojęzycznymu poświęciłam już jeden wpis, w którym tę ideologię z angielska nazywam monolingual bias, ale od jakiegoś czasu wolę używać polskiej nazwy. Myślę też, że nadszedł czas, by poprzedni post zaktualizować i zająć się dekonstrukcją pojęcia ściśle związanego z paradygmatem jednojęzycznym, czyli tzw. rodzimym użytkownikiem języka.
Granice państw nie są granicami języka
Początki paradygmatu jednojęzycznego sięgają prawdopodobnie Oświecenia i początków romantyzmu i językoznawcy lubią w tym kontekście pastwić się nad Johanna Gottfrieda Herdera. Tę informację potraktujcie proszę jako ciekawostkę, bo obok artykułów, punktujących Herdera jako piewcę monolingwalizmu, pojawiają się artykuły, które mówią, że to trochę naiwne rozumienie. Niemniej najwyraźniej musi być jakiś winny i padło na Herdera. Nie da się jednak ukryć, że paradygmat jednojęzyczny pojawia się wraz z tworzeniem państw narodowych, a język przecież, a dokładnie jego jakaś ustandaryzowana forma, jest narzędziem spajającym społeczność, przynajmniej w Europie. Dowodem na to są nazwy języków: to przecież normalne, że w Niemczech mówi się po niemiecku, we Francji po francusku, a w Polsce po polsku. Jednak kiedy wyjdziemy poza Europę, to już trochę tak nie działa, bo w Brazylii nie mówi się po brazylijsku, a w Kenii po kenijsku. Koncept, że język, tak jak państwo, jest abstrakcyjną jednostką ograniczoną geografią, przyjmuje się za normę, podobnie jak to, że większość ludzi używa jednego języka. Paradygmat jednojęzyczny rozprzestrzenił się wraz z kolonizacją i później – z globalizacją, a jego konsekwencje są wciąż widoczne i krzywdzące.
Jedną z tych konsekwencji jest mit rodzimego użytkownika języka (ang. native speaker). Mit ten funkcjonuje nie tylko w politykach językowych, ale też, co gorsza w językoznawstwie i tak naprawdę sądzę, że to jest największy problem. Bo o ile na co dzień w naszej mowie używamy nieprecyzyjnych pojęć, to w nauce nie powinno mieć to miejsca. A takim właśnie pojęciem jest rodzimy użytkownik języka. Bardzo wiele prac naukowych zakłada bowiem, że wszyscy rozumiemy jakoś to pojęcie, a naukowcy_naukowczynie nie operacjonalizują go w żaden sposób. A kim właściwie miałby być ten rodzimy użytkownik? Przytacza się najczęściej dwie główne cechy charakterystyczne: (i) biegłość, (ii) sposób nabycia języka, np. że jest to pierwszy język nabyty w dzieciństwie (Cheng at al, 2021). Problem w tym, że każda z tych cech jest niejasna.
Profesor polonistyki, certyfikat C2 na 100% i uczennica z dysleksją
Przyjrzyjmy się biegłości. Czy biegle językiem polskim posługuje się profesor polonistyki po siedemdziesiątce, który ex cathedra mówi ludziom, co jest poprawne, a co nie? Czy może inżynierka elektryczka, która ma szeroki zasób fachowego słownictwa, czy może dziesięcioletnia uczennica podstawówki, która ma dysleksję? A może człowiek z podstawowym wykształceniem posługujący się jakąś gwarą, albo może taka osoba, która wychowała się w Polsce i przed paroma laty wyemigrowała do Wielkiej Brytanii, gdzie ma mało okazji, żeby polskiego używać? A może w końcu kobieta, która przyjechała do Polski z Ukrainy i zdała certyfikat z polskiego C1 na 100%? Nasze doświadczenia są różne i z tego względu w różnym stopniu opanowaliśmy polski. Żaden z tych polskich nie jest lepszy lub gorszy, jeśli wystarczy tym przykładowym osobom do komunikacji. Tymczasem koncept natywnego użytkownika wpisuje się w bardzo normatywne podejście do języka, czyli założenia, że język jest zbiorem norm dotyczących gramatyki czy wymowy. Przecież rodzimy użytkownik oczywiście powinien posługiwać się standardowym wariantem jakiegoś języka, nie dialektem czy gwarą. W Polsce zróżnicowanie regionalne nie jest tak widoczne, więc nie dostrzegamy na co dzień, że standardowy jakiś ogólnonarodowy język jest abstrakcyjnym tworem, ale już w Niemczech czy Czechach, trudno byłoby wskazać, kogoś, kto posługuje się standardowym wariantem języka. Pojęcie rodzimego użytkownika nie oddaje w zasadzie zróżnicowania geograficznego języków i bogactwa różnych sposobów komunikacji.
Co więcej, ignorowanie zróżnicowań geograficznych języków i zestawienie kompetencji uczących się języka do abstrakcyjnych zasad zyskało nawet swoją nazwę – native speakerism. Z tym terminem spotkacie się najczęściej w dziedzinie zajmującej się dydaktyką języka angielskiego (English Language Teaching, w skrócie ELT). Native speakeryzm to ideologia, która fiksuje się na niedociągnięciach uczących się angielskiego i porównuje je do jakiejś standardowej wersji języka. W przypadku angielskiego ma to także swoje kolonialne podłoże, ponieważ ten standardowy angielski, to najczęściej brytyjski lub amerykański wariant, a nie np. filipiński czy afroamerykański angielski wernakularny. Wyobraźcie sobie, że na co dzień pracujecie po angielsku, piszecie po angielsku i rozmawiacie po angielsku z ukochaną osobą, ale ze względu na akcent czy błędy, które popełniacie, ktoś Wam powie, że nie jesteście wystarczająco dobrymi użytkownikami języka.
Językowe konstelacje w zglobalizowanym świecie
Ale jeśli nie biegłość ma wyznaczać, kto jest rodzimym użytkownikiem, a kto nie, to może w takim razie wiek, w którym nabyliśmy jakiś język? Jeśli ktoś od dziecka posługuje się jakimś językiem i to jest pierwszy nabyty język tej osoby, to ta osoba powinna móc nazywać się rodzimym użytkownikiem języka, prawda? No nie do końca. Sprawę komplikuje fakt, że ludzie są mobilni i się przemieszczają. Na przykład polsko-francuskiej parze w Szwecji urodziło się dziecko. Rodzice mówią do niego w swoich językach. Dziecko idzie do przedszkola, w którym nabywa szwedzki i potem kontynuuje edukację po szwedzku, a polskiego i francuskiego zapomina. Można by powiedzieć, że ta osoba jest rodzimym użytkownikiem wszystkich trzech języków, ale szwedzki nie był pierwszym nabytym językiem, a w przypadku polskiego i francuskiego utraciło część kompetencji i wtedy nie spełnia warunku biegłości. To dość ironiczne, że i paradygmat jednojęzyczny i koncept rodzimego użytkownika rozprzestrzenił się także dzięki globalizacji, ale żaden z nich nie oddaje rzeczywistości w zglobalizowanym świecie.
Mniejszości językowe i kontakt językowy
Pojęcie ‘rodzimego użytkownika’ przybiera także dość krzywdzący charakter, kiedy weźmiemy pod uwagę osoby migające i mniejszości językowe. Większość g/Głuchych osób rodzi się w słyszących rodzinach, którzy nie migają, więc w większości przypadków g/Głusi uczą się języka migowego. Czy to znaczy, że osoby posługujące się językiem migowym nie są jego rodzimymi użytkownikami, bo nie nabyły go w kontekście rodzinnym?
Takie podejście ma też konsekwencje przy próbach rewitalizacji zagrożonych lub uśpionych języków. Jeśli osoby z jakiejś rdzennej społeczności uczą się jakiegoś języka z wcześniej zebranych materiałów i nagrań, bo nie żyje już żadna osoba, która posługiwała się tym językiem, to znaczy, że nie staną się rodzimymi użytkownikami języka? Brak tzw. rodzimych użytkowników może utrudnić zdobywanie środków finansowych potrzebnych do rewitalizacji języka.
Co więcej, traktowanie języka jako abstrakcyjnej ograniczonej jednostki sprawia, że języki powstałe w wyniku kontaktu, jak pidżiny i kreole były traktowane jak te gorsze. Z racji tego, że zawierały elementy kilku standardowych języków, postrzegano je jako ‘niepełną’ wersję jakiegoś języka (DeGraff 2005).
Jak widzicie, pojęcie ‘rodzimego użytkownika języka’ nasuwa więcej pytań niż odpowiedzi i z tego względu część naukowców proponuje z niego zrezygnować (Cheng et al 2021). Co w takim razie zamiast tego? W językoznawstwie już zresztą używa się takich pojęć jak ‘język odziedziczony’, ‘język dominujący’, ‘język domowy’ czy ‘język edukacji’, by oddać niuanse różnych sytuacji komunikacyjnych czy po prostu życiowych. Czasami języki się numeruje ze względu na kolejność ich nabycia, np. polski to mój pierwszy język, a angielski drugi; czasem ze względu na biegłość lub częstotliwość używania. Z mojego doświadczenia zastosowanie tych zamiennych pojęć w tekstach naukowych jest o tyle dobre, że wymaga ich operacjonalizacji, tj. jeśli używamy terminu “język odziedziczony”, to musimy wyjaśnić, co przez to rozumiemy. Unikamy tym samym założenia, że każdy wie, o co chodzi, które pojawia się przy okazji terminu “native speaker”.
Paradygmat jednojęzyczny i pojęcie rodzimego użytkownika języka jest krytykowane w językoznawstwie, niemniej chciałabym, by krytyka wyszła poza tę dziedzinę nauki i była powszechniejsza. To dobry . Oba koncepty mają bowiem społeczne konsekwencje i przykładów nie trzeba daleko szukać. W niemieckich (i jestem pewna, że nie tylko w niemieckich) ogłoszeniach o pracę bardzo często spotyka się, że znajomość niemieckiego jest wymagana na poziomie rodzimego użytkownika, nawet jeśli praca nie ma nic wspólnego z językiem. W kontekście nauki języka pewnie część z Was miała przyjemność uczyć się języka od osoby, która nie była wyszkolonym nauczycielem, ale po prostu native speakerem i to właściwie tyle jeśli chodzi o kompetencje. W przypadku starań o rewitalizacji czy dokumentacji języka mniejszości, ktoś może stwierdzić, że to nie język tylko dialekt lub gwara, czyli odmiana jakiegoś standardowego języka i po co ją zachowywać, skoro standardowy język wystarczy do komunikacji.
Zdaję sobie sprawę, że nie wyrugujemy pojęcia ‘rodzimy użytkownik’ z języka i w nienaukowej czy nieprofesjonalnej komunikacji zapewne to pojęcie może komuś się przydać, ale w językoznawstwie czy w sytuacjach oficjalnych, jak ogłoszenia o pracę, takich pojęć, które nie dość, że są niejasne, to jeszcze krzywdzące, lepiej unikać.
Bibliografia:
DEGRAFF, M. (2005). Linguists’ most dangerous myth: The fallacy of Creole Exceptionalism. Language in Society, 34(4), 533-591. doi:10.1017/S0047404505050207
Adrian Holliday, Native-speakerism, ELT Journal, Volume 60, Issue 4, October 2006, Pages 385–387, https://doi.org/10.1093/elt/ccl030
Yildiz, Yeasemin, ‚introduction: Beyond the Mother Tongue? Multilingual Practices and the Monolingual Paradigm’, Beyond the Mother Tongue: The Postmonolingual Condition (New York, NY, 2011; online edn, Fordham Scholarship Online, 24 May 2012), https://doi.org/10.5422/fordham/9780823241309.003.0001,
Tan, Ying-Ying & Mishra, Pritipuspa. (2021). Questioning the Herderian Ideal. 10.4324/9780429451911-1. https://www.languageonthemove.com/herder-an-explainer-for-linguists/
Cheng, L. S. P., Burgess, D., Vernooij, N., Solís-Barroso, C., McDermott, A., & Namboodiripad, S. (2021). The Problematic Concept of Native Speaker in Psycholinguistics: Replacing Vague and Harmful Terminology With Inclusive and Accurate Measures. Frontiers in Psychology, 12, 715843. https://doi.org/10.3389/fpsyg.2021.715843