Miniony rok dostarczył nam wielu wiadomości związanych z językami mniejszości, zarówno etnicznych i narodowych, jak i imigranckich. Zapraszam Was do wspólnego prześledzenia kilku kwestii.
Problemy odgórnej polityki językowej. Polska, Niemcy i mniejszości językowe
Pierwsze wydarzenie dobrze ilustruje problemy odgórnej polityki językowej i braku konsultacji z samymi zainteresowanymi. Rok zaczął się jawną dyskryminacją mniejszości niemieckiej w Polsce. Na podstawie rozporządzenia ministra edukacji z 4 lutego 2022, zmniejszono liczbę godzin na naukę niemieckiego jako języka mniejszości z trzech do jednej. Wszystkie inne mniejszości dalej mają prawo do trzech lekcji. Dodajmy, że mniejszość niemiecka jest największą mniejszością w Polsce i ok 50 tys. osób korzysta z tych lekcji. Rozporządzenie niestety weszło w życie 1 września. Argumentacja, która za tym stoi, jest podszyta dziwną ideologią „rewanżu”. Otóż te prawie 40 mln złotych, które uda się zaoszczędzić na lekcjach niemieckiego dla mniejszości, zostaną przeznaczone na wsparcie języka polskiego w Niemczech.
Musicie wiedzieć, że w 1991 Polska i Niemcy podpisały traktat o współpracy i sąsiedztwie, w którym zobowiązały się chronić nawzajem swoje języki. Polska wywiązywała się do tej pory ze swojej części traktatu – finansowała lekcje niemieckiego dla mniejszości. Nie wspominając już, że język niemiecki jest drugim najczęściej nauczanym językiem obcym w Polsce. W Niemczech wygląda to zgoła inaczej i powodem jest to, że system edukacji jest regionalny, a więc inaczej wygląda edukacja w Berlinie, inaczej we Frankfurcie nad Menem, jeszcze inaczej w Hamburgu. Niektóre kraje związkowe finansują lekcje polskiego jako dziedziczonego (np. Hesja), inne nie (np. Badenia-Wirtembergia). Dodatkowo, te lekcje są całkowicie zależne od woli społeczności: jeśli rodzice się upomną, lekcje mogą zostać zorganizowane, pod warunkiem, że zbierze się wystarczająca liczba chętnych. Tu zazwyczaj jest problem i tę lukę w polityce językowej wypełniają zarówno lokalne oddolne inicjatywy, jak i stowarzyszenia działające międzylandowo. I właśnie te oddolne organizacje mają doświadczenie w negocjowaniu z władzami i doskonale znają realia niemieckiej edukacji i tego, co właściwie językowi polskiemu w Niemczech jest potrzebne. Szkoda tylko, że zostały pominięte w decyzji.
Niemcy w istocie mają dużo do zrobienia, jeśli chcą się wywiązać z postanowień traktatu. Natomiast dyskryminacja mniejszości to oczywiście najgorsza możliwa forma nacisku na niemieckie władze. Polski rząd nie konsultował rozporządzenia z polonijnymi organizacjami. Te starsze, często z profilem bardziej nastawionym na tradycje i katolicyzm, poparły decyzję ministra edukacji. Inne, promujące edukację o bardziej europejskim profilu, wyraziły solidarność z mniejszością niemiecką w Polsce i sprzeciwiły się decyzji: środki zawsze się przydadzą, ale nie kosztem dyskryminacji. Trudno mi się zorientować, kto ma zarządzać pieniędzmi przeznaczonymi na język polski w Niemczech i jaki polski rząd ma plan na wsparcie. Wygląda natomiast na to, że lekcje niemieckiego jako języka mniejszości stały się kartą przetargową w negocjacjach z Niemcami w sprawie polskiego w Niemczech.
Języki wschodniosłowiańskie i polityka językowa w Ukrainie
W związku z rosyjską inwazją na Ukrainę i przybyciem do Polski i innych krajów osób z Ukrainy zdecydowanie wzrosło zainteresowanie językiem ukraińskim, ale także wyjaśnieniem dość skomplikowanej polityki językowej. Według raportu Duolingo, popularnej aplikacji do nauki języka, w lutym ponad 1,3 miliarda ludzi zaczęło uczyć się ukraińskiego, a w Polsce, w ciągu sześciu miesięcy od inwazji, liczba osób uczących się Ukraińskiego wzrosła o 1615%. Niestety w raporcie nie ma dokładnych danych, czy chodzi o osoby, które zaczęły naukę, ale po pierwszym dniu przestały, czy chodzi o osoby, które ukończyły kilka lekcji. Zakładałabym, że chodzi raczej o pierwszą opcję.
Dowiedzieliśmy się nie tylko więcej o samym języku ukraińskim czy fałszywych przyjaciołach między ukraińskim a polskim (m.in. niezastąpione osoby z O języku przygotowały świetne materiały), ale także o sytuacji językowej w Ukrainie. Najbardziej aktualne dane, do których dotarłam, mówią, że język ukraiński jest tym głównym językiem używanym w Ukrainie i w 2017 r. 68% społeczeństwa uważało właśnie ten język za swój pierwszy. 14% deklarowało, że rosyjski jest pierwszym językiem, a 17% uznawało i ukraiński, i rosyjski za swoje pierwsze języki (Kiss 2022). Właściwie to od uzyskania niepodległości w 1991 roku polityka językowa Ukrainy była dość dynamiczna – zmieniała się w zależności od politycznego profilu władzy. Nie inaczej było w ciągu ostatnich kilku lat. W 2014 Rada Najwyższa zniosła prawo 2012 znane pod nazwą prawa Kiwalowa-Kolesniczenki, które promowało rosyjski. W tym samym roku Poroszenko powołał komisję specjalną, która miała pracować nad nowym aktem językowym. Akt wchodzi w życie w 2019 r., Zełeński nie zajął jednoznacznego stanowiska, w międzyczasie między 2014 a 2019 regulowano parę kwestii, np. Nowe prawo O edukacji promowało ukraiński, ponieważ okazało się że na Zakarpaciu, gdzie jest duża mniejszość węgierska, wiele osób nie mówi po ukraińsku. Regulowana była też ilość Ukraińskiego w mediach. W każdym razie w 2019 zostaje przyjęta nowa ustawa o języku, ale wejście w życie niektórych regulacji jest rzecz jasna rozciągnięte w czasie, ponieważ trzeba się przygotować. Jest jasne, że polityka językowa będzie dążyć w stronę ukrainizacji, a język jest jednym z symboli suwerenności Ukrainy. Jednak zauważcie, że mówimy tutaj o polityce językowej w skali państwowej, nie wiem, jak te regulacje wpłynęły na wybory językowe użytkowników rosyjskiego czy tych, którzy posługują się zarówno ukraińskim, jak i rosyjskim.
Język polski jako obcy i osoby z doświadczeniem migracji w polskich szkołach
Na podstawie ustawy Prawo oświatowe z 2016 r. szkoły mają prawo tworzyć tzw. oddziały przygotowawcze dla osób uczniowskich z doświadczeniem migracji. W tym roku te oddziały przygotowawcze nabrały ogromnego znaczenia, a o sytuacji w polskich szkołach pisała niezawodna dziennikarka, Justyna Suchecka (zachęcam do prześledzenia jej tekstów i wywiadów).
W związku z obecnością osób uczniowskich z Ukrainy pojawiło się wiele oddolnych inicjatyw związanych z edukacją, nauczycielki w polskich szkołach stanęły przed wyzwaniem, jak włączać osoby z Ukrainy, które nie opanowały języka polskiego. Integracja uczniów z doświadczeniem migracji do systemu edukacji to kwestia dyskutowana głównie w państwach Europy Zachodniej, które są częstszym celem osób migrujących, np. Niemcy czy Francja. Niemniej Polska, jak i większość państw UE, ma w swoich regulacjach możliwość zorganizowania dodatkowych zajęć z lekcji polskiego dla uczniów, którzy nie znają go na tyle, by swobodnie uczestniczyć w lekcji. Dotyczy to zarówno obcokrajowców, jak i reemigrantów (np. Dzieci Polaków urodzone w Wielkiej Brytanii wracają z rodzicami do Polski). Co więcej polskie regulacje umożliwiają zatrudnienie asystenta_tki kulturowej. W związku z wojną i nagłym przybyciem dzieci i młodzieży z Ukrainy w odpowiedzi na zwiększone zapotrzebowanie zmieniono przepisy odnośnie do oddziałów przygotowawczych, np. zwiększono zarówno liczbę godzin, jak i liczbę uczniów w jednym oddziale – z 15 do 25 osób.
Tym samym nauka języka polskiego jako obcego i integracja uczniów cudzoziemskich stały się tematem z pierwszych stron gazet i nagłówków portali internetowych, co mnie całkiem cieszy, bo poza sporadycznymi wzmiankami w mediach, ten temat rzadko się pojawiał. Warto dodać, że oddziały przygotowawcze to nie jest coś, co szkoła musi zapewnić – powstają na wniosek rodzica i nie każde dziecko czy nastolatek potrzebuje takiego wsparcia.
To, że regulacje istnieją, nie oznacza, że jest kolorowo. Raport NIK z lat 2017-2019 wskazał na szereg problemów, zarówno ze strony Ministerstwa Edukacji, jak i poszczególnych placówek, m.in. brak monitorowania sytuacji przez ministra edukacji, zignorowanie potrzeby doskonalenia zawodowego nauczycieli, czy niezapewnienie odpowiedniego wsparcia dla dzieci i młodzieży przybywającej z zagranicy. Raport za pomocą danych ilościowych i jakościowych nakreśla sytuację, jednak to, co mnie zaciekawiło to… załączniki. A konkretniej ankiety przeprowadzone wśród rodziców dzieci i młodzieży, które korzystały z dodatkowej oferty języka polskiego, oraz wśród nauczycieli. Co ciekawe, o ile raport wytyka zaniedbania ze strony szkół czy ministerstwa, o tyle rodzice dzieci cudzoziemskich czy reemigrujących byli zadowoleni z sytuacji w szkołach. To właściwie zgadza się z tym, co czytałam w innych raportach przeprowadzonych na szerszą, europejską, skalę, m.in. w Eurydice z 2019: nawet jeśli jest szereg problemów, które powinny zostać zaadresowane, to rodzice dzieci cudzoziemskich i reemigrujących podkreślają pozytywne doświadczenie ze szkołami. Inaczej rzecz się ma z odpowiedziami nauczycieli_ek, które wskazują na brak możliwości doskonalenia zawodowego, przejawy jakichś nietolerancyjnych zachowań wobec dzieci z zagranicy czy w końcu problemy komunikacyjne i trudności w ocenianiu postępów.
Z ciekawością przysłuchiwałam się także relacjom znajomych nauczycielek, tekstom z mediów (Justyna, dzięki raz jeszcze za nagłaśnianie tego tematu) oraz badaniom i raportom, żeby dowiedzieć się, jak praktycy radzą sobie na lekcjach i zawsze jestem pod wrażeniem tego, jak nauczyciele kreatywnie znajdują rozwiązania. Raz, że ukraiński i polski są ze sobą spokrewnione, więc problemy komunikacyjne są mniejsze niż w przypadku np. uczniów z Wietnamu. Dwa, że nauczyciele intuicyjnie wiedzą, że warto włączać zasoby językowe uczniów i przemycać ukraiński. Innymi słowy nawet jeśli nie słyszeli o podejściu zwanym translanguagingiem, to wiele osób intuicyjnie je stosuje. Ty niemniej według raportu „Razem w klasie. Dzieci z Ukrainy w polskich szkołach” nauczyciele_ki w najczęściej sygnalizowali barierę językową i problemy w komunikacji w pytaniach otwartych, chociaż w ankiecie największe problemy były takie techniczno-administracyjne, tj. problemy z zaklasyfikowaniem uczniów.
Myślę, że kwestie związane z integracją dzieci i młodzieży przybywającej z zagranicy pozostaną ważnym tematem, tym bardziej, że powstaje coraz więcej inicjatyw związanych z wymianą dobrych praktyk czy doskonalenia nauczycieli_ek.
Nie sądziłam, że rok 2022 przyniesie tyle wydarzeń językowych, w które tak bezpośrednio i emocjonalnie się zaangażuję. Co więcej, wydarzenia obejmowały szczególnie bliski mi temat języków mniejszości i rozwiązań polityczno-językowych. Jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju sytuacji dotyczącej mniejszości niemieckiej, jak i oddziałów przygotowawczych i będę je monitorować. Mam nadzieję, że rok 2023 będzie nudniejszy, ale nie oczekuję już zbyt wiele.
Źródła:
A. Mniejszość niemiecka:
ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych
Komentarze mniejszości niemieckiej:
Stanowisko jednej z polskich organizacji w Niemczech
B. Polityka językowa w Ukrainie
Kiss, N. (2022). Key actors in the organized language management of Ukraine: On the materials of language legislation development and adoption. In M. Nekula, T. Sherman, H. Zawiszová (eds.), Interests and Power in Language Management. Berlin, Bern, Bruxelles, New York, Oxford, Warszawa, Wien: Peter Lang, 177-201
C. Oddziały przygotowawcze:
Raport NIK: Kształcenie dzieci rodziców powracających do kraju oraz dzieci cudzoziemców
Jacek Pyżalski, Agata Łuczyńska, Grzegorz Kata, Piotr Plichta, Wiesław Poleszak. 2022. Razem w klasie. Dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Potencjały i wyzwania w budowaniu wielokulturowej szkoły w kontekście wojny w Ukrainie według nauczycieli i nauczycielek. Raport z badania. dostęp: https://www.szkolazklasa.org.pl/materialy/razem-w-klasie-dzieci-z-ukrainy-w-polskich-szkolach/