Przyszły rok 2022 rozpocznie Dekadę Rdzennych Języków. ONZ postanowiło, że lata 2022-2032 upłyną pod znakiem uświadamiania, jak wiele języków jest zagrożonych i jak wiedza społeczności posługujących się rdzennymi językami jest ważna dla zrównoważonego rozwoju. ONZ nawiązuje oczywiście do swoich 17 celów zrównoważonego rozwoju, niemniej osoby zajmujące się zagrożonymi językami od dawna zdają sobie sprawę, że autochtoniczne społeczności wiedzą, jak dbać o swoje najbliższe środowisko i w ich języku przechowywana są cenne informacji.
Bioróżnorodność i różnorodność językowa
Od co najmniej kilku dekad znana jest zaskakująca korelacja: obszary charakteryzujące się największą bioróżnorodnością i występowaniem wielu gatunków endemicznych są też obszarami o wyjątkowej różnorodności językowej. Kilkanaście badań ilościowych udowodniło pozytywną korelację w występowaniu jednocześnie wielu gatunków fauny i flory oraz wielu języków, niemniej trudniej o ustalenie przyczyny tego zjawiska.
Obszary o wysokim wskaźniku bioróżnorodności to takie, które zawierają przynajmniej 1500 endemicznych gatunków roślin naczyniowych i straciły przynajmniej 70% pierwotnej roślinności. Obecnie na świecie jest 36 takich miejsc, łącznie zajmują 2,3% powierzchni Ziemi, to m.in. wschodnie wyspy Melanezji, lasy w Afryce Zachodniej na terenie dzisiejszego Sierra-Leone, Ameryka Środkowa, czy Nowa Gwinea. Na każdym z tych terenów występuje kilkaset rdzennych języków, np. we Wschodniej Melanezji będzie to ponad 250 autochtonicznych języków, w obszarze dzikiej przyrody w Nowej Gwinei będzie to już 976 języków.
Poniższe mapy pokazują występowanie obszarów o wysokim wskaźniku bioróżnorodności (mapa A) oraz rozkład rdzennych języków (mapa B) – im bardziej czerwony jest punkt na mapie, tym więcej języków występuje na danym obszarze.
W takich obszarach bioróżnorodności można znaleźć 3202 języki, prawie połowę wszystkich języków obecnie występujących na świecie. Badaczki zastanawiają się, czy jest jakaś przyczyna tej korelacji i jest parę hipotez i podejść do wytłumaczenia tej współzależności. Jedna z nich sugeruje, że duża liczba i różnorodność zasobów zmniejsza potrzebę komunikowania się z grupami, które posługują się innym językiem. Innymi słowy, jeśli w życiu codziennym korzystasz głównie z roślin endemicznych charakterystycznych dla twojego obszaru, to nie musisz komunikować się np. w celach handlowych z innymi społecznościami, bo to, co jest ci potrzebne masz pod nosem. Inne badanie wskazuje, że ukształtowanie terenu wpływa na zróżnicowanie językowe, przykładowo odkryto pozytywną korelację między liczbą rzek a wysoką liczbą różnych języków. Niemniej wiele naukowców*naukowczyń zakłada, że nie ma jednego wyjaśnienia, ponieważ powody tej korelacji są zapewne różne dla różnych regionów.
O ile pewnie nie dowiemy się, czy oprócz korelacji jest jakiś związek przyczynowy, o tyle wiemy, że rdzenne języki z obszarów charakteryzujących się bioróżnorodnością przechowują cenne informacje. Język jest nośnikiem wiedzy rdzennych społeczności i ich tradycji i to w tych autochtonicznych językach przekazywane są informacje np. o roślinach i ich właściwościach medycznych.
Wiedza zachowana w językach
Język jest nośnikiem wiedzy i kultury, często przekazywanej wyłącznie ustnej, dlatego dokumentacja zagrożonych językiem i ich rewitalizowanie jest tak ważne. Rdzenne społeczności Amazonii, Ameryki Północnej i Nowej Gwinei mają dostęp do roślin i ich właściwości, ale wiedza o tym ginie wraz z językami.
Badacze*badaczki Uniwersytetu Zuryskiego zastanowiły się, ile unikalnej wiedzy medycznej jest w rdzennych językach z tych trzech obszarów. Na podstawie list taksonomii roślin z 236 autochtonicznych języków (119 z Ameryki Północnej, 37 z północno-zachodniej Amazonii i 80 z Nowej Gwinei), stworzyły listę nazw 3597 roślin o właściwościach medycznych i ponad 12 tysięcy nazw procedur medycznych związanych z tymi roślinami. Unikalną wiedzę zdefiniowały jako praktykę medyczną, która pojawia się wyłącznie w języku danej społeczności, czyli jeśli w dwóch lub więcej językach pojawia się ta sama praktyka, to nie jest ona uznana za unikalną wiedzę. Obliczono, że języki zagrożone wymarciem w Amazonii, Ameryce Północnej i Nowej Gwinei zawierają odpowiednio 73%, 91% i 84% unikalnej wiedzy medycznej. To znaczy, że np. 87 rdzennych języków z Ameryki Północnej zawiera tę unikalną wiedzę (73% ze 119) i praktyki medyczne związane z daną rośliną są charakterystyczne tylko dla jednego języka i nie pojawiają się w żadnym innym. Wiele z tych 236 języków jest zagrożonych wymarciem. Badacze ustalili, że w Ameryce Północnej i Amazonii niemal wszystkie zagrożone języki przechowują unikalną wiedzę (od 86 do 100%), w Nowej Gwinei jest to tylko 31%, ale jak zaznaczają autorzy*autorki tekstu, w przypadku tego obszaru brakuje dokładniej dokumentacji odnośnie do statusu poszczególnych języków.
Następnym krokiem było dokładne ustalenie miejsc, gdzie ta unikalna wiedza występuje. I tu według mnie pojawia się problem badania. Według naukowców, informacja, które społeczności mają tę wiedzę, pozwoli wyłonić te grupy, których języki ‘zasługują na większą ochronę niż języki innych’. Rozumiem pragmatyczne podejście naukowców, ale budzi ono mój sprzeciw. Ochrona kultury rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej, Amazonii czy Gwinei Południowej nie powinna być uzależniona od tego, czy ich wiedza może się nam do czegoś przydać, czy nie. Podejrzewam, że w języku polskim nie ma żadnej unikalnej wiedzy medycznej, czy to znaczy, że jest niepotrzebny? Czy języki rdzenne tylko dlatego, że nie są oficjalnymi językami w danym państwie, muszą się wykazać jakąś przydatnością? Druga kwestia dotyczy dokumentacji. Nie każdy język jest dobrze udokumentowany, nie oznacza to jednak, że nie jest nośnikiem ważnej wiedzy. Stwierdzenie, że jakiś język zasługuje na ochronę bardziej niż inny jest nietrafione. Niemniej zaletą badania jest udowodnienie, że autochtoniczne języki są cenne i przechowują ważną wiedzę.
Na grafice w słoikach widzimy rośliny używane w praktykach medycznych, etykiety na słoikach reprezentują języki, w których te rośliny występują i mają duże znaczenie.
Niezależnie od motywacji badaczek, okazało się, że językami szczególnie bogatymi w informacje o roślinach są język czirokeski i huroński (języki autochtonicznych mieszkańców Ameryki Północnej używane m.in. w stanie Oklahoma), język nawaho (którym posługują się natywni Amerykanie w stanie Arizona), język ticuna (używany przez ok 50 tys. osób głównie na pograniczu Brazylii i Peru) czy język biak (austronezyjski język używany w indonezyjskiej części Nowej Gwinei, posługuje się nim 70 tys. osób). Z kolei roślinami, które mają zastosowanie w procedurach medycznych, są m.in. tulipanowiec amerykański, Parsea Barbonia (występująca w Ameryce Północnej) oraz Tachigali paniculata występująca w Brazylii.
Badanie pokazuje, ile tradycyjnej wiedzy możemy stracić wraz z wymieraniem języków, niemniej oprócz językowego kolonializmu i dominacji dużych języków, jak np. angielski, hiszpański czy portugalski, pojawia się jeszcze jeden czynnik – kryzys klimatyczny.
Nowa Gwinea, kryzys klimatyczny i różnorodność kulturowa
Nowa Gwinea to miejsce odznaczające się największą bioróżnorodnością. Nigdzie więcej nie występuje tyle roślin endemicznych (czyli takich, które występują tylko na danym obszarze), jednocześnie w żadnym innym miejscu na świecie nie ma tylu autochtonicznych języków.
Zdaniem naukowców z Zurychu, kryzys klimatyczny wpłynie na dziedzictwo kulturowe rdzennych społeczności zamieszkujących Nową Gwineę (a tym samym Indonezję oraz Papuę-Nową Gwineę). Badaczki*badacze zastanawiali się, jak kryzys klimatyczny i zmiany w dystrybucji endemicznych roślin wpłyną na rdzenną ludność Nowej Gwinei. Stworzyli dwa modele, które przewidują rozkład 2535 endemicznych gatunków roślin w dwóch scenariuszach: jeśli temperatura wzrośnie o 1 stopień Celsjusza, ale jakaś polityka klimatyczna zostanie przyjęta i emisje dwutlenku węgla będą mniejsze. Drugi scenariusz zakłada brak wprowadzenia jakiejkolwiek polityki i podwyższenie temperatury o 2 stopnie. Warto dodać, że 720 z tych 2535 gatunków roślin jest używana przez rdzenną ludność w kuchni, medycynie czy w celach kulturowych (np. w rytuałach).
Okazało się, że z tych 720 endemicznych gatunków istotnych dla rdzennych społeczności w zależności od scenariusza zostanie 691 lub 688. 63% roślin zmniejszy swój zakres występowania, reszta ten zakres zwiększy. Następnie sprawdzono, jak zmieni się rozkład tych roślin wśród 1030 obszarów, w których używa się rdzennych języków. 80-83% językowych obszarów spotka się z redukcją gatunków roślin istotnych w jakiś sposób dla społeczności. Średnio od 16 do 25 roślin zniknie z jakiegoś językowego obszaru. Zmniejszenie bioróżnorodności wpłynie zatem na codzienność autochtonicznych społeczności, ponieważ rośliny, których używają w przygotowywaniu jedzenia, leczeniu czy innych codziennych praktykach, albo znikną z obszaru zamieszkiwanego przez daną społeczność, albo wymrą.
Badanie nie przedstawia optymistycznej rzeczywistości, natomiast pozwala zdiagnozować, które obszary są najbardziej narażone na zmniejszenie endemicznych gatunków roślin i które grupy językowe stracą najwięcej przez kryzys klimatyczny. Takie rozpoznanie pozwala na lepszą ochroną zarówno gatunków roślin, jak i dziedzictwa kulturowego grup językowych.
Prawa językowe i tradycyjna wiedza
Warto zauważyć, że w tych badaniach języki posłużyły badaczkom*badaczom do oszacowania liczby rdzennych społeczności, czyli jeden język = jedna społeczność. Naukowcy tłumaczyli takie podejście faktem, że język jest głównym nośnikiem kultury. Pojawia się pytanie, jak zatem wspierać te języki, by nie wymarły. Tove Skutnabb-Kangas, fińska profesorka, zauważa, że kluczowa jest edukacja w autochtonicznych językach. Badaczka ukuła termin językowych praw człowieka (choć może lepszym polskim odpowiednikiem byłoby językoznawcze prawa człowieka, w oryginale linguistic human rights), które polegają nie tylko na tym, że każdy ma prawo do ekspresji, ale również, że każdy ma prawo do edukacji we własnym języku. Wiele z tych autochtonicznych języków jest zagrożonych, a wymieranie to efekt kolonialnego wymazywania rdzennych kultur, często ludobójstw i traktowania tradycyjnej wiedzy, przekazywanej często wyłącznie ustnie, jako mniej wartościowej.
PS
Wszystkie wymienione badania są ilośćiowe i bardzo mało nam mówią o codzienności rdzennych społeczności i ich praktykach związanych z roślinami. Mówiąc bardziej naukowo – brakuje jakościowych ilustracji, które podają co za tymi liczbami się kryje. Znalazłam na The Conversation artykuł o autochtonicznych społecznościach Nowej Gwinei, który pomoże wyobrazić sobie codzienność tych ludzi: https://theconversation.com/new-guineas-indigenous-tribes-are-alive-and-well-just-dont-call-them-ancient-75888
Bibliografia:
Cámara-Leret, R., Bascompte, J., 2021. Language extinction triggers the loss of unique medicinal knowledge. Proceedings of the National Academy of Sciences 118. https://doi.org/10.1073/pnas.2103683118
Cámara-Leret, R., Raes, N., Roehrdanz, P., De Fretes, Y., Heatubun, C.D., Roeble, L., Schuiteman, A., van Welzen, P.C., Hannah, L., 2019. Climate change threatens New Guinea’s biocultural heritage. Sci. Adv. 5. https://doi.org/10.1126/sciadv.aaz1455
Gorenflo, L.J., Romaine, S., Mittermeier, R.A., Walker-Painemilla, K., 2012. Co-occurrence of linguistic and biological diversity in biodiversity hotspots and high biodiversity wilderness areas. Proceedings of the National Academy of Sciences 109, 8032–8037. https://doi.org/10.1073/pnas.1117511109
Skutnabb-Kangas, T., 2012. Linguistic Human Rights. Oxford University Press. https://doi.org/10.1093/oxfordhb/9780199572120.013.0017