W 2018 r. odkryłam, że nie ma popularnonaukowych książek o językoznawstwie. Chciałam coś polecić mojemu wtedy chłopakowi, który jest fizykiem, żeby lepiej zrozumiał, co studiuję i czym się zajmuję. O fizyce nietrudno coś znaleźć, ale o językoznawstwie? Jest ich niewiele, zwłaszcza takich napisanych przez polskich autorów kierowane do polskiej czytelniczki. To trochę nie fair.
Na polskim rynku znajdziemy książki traktujące o języku polskim, sporo się skupia na poprawności językowej, ale ciężko znaleźć coś o językoznawstwie ogólnym. Do głowy przyszła mi jedynie książka Witolda Mańczaka, nieżyjącego już profesora, który napisał “Wieżę Babel”. Książka ukazała się po raz pierwszy w 1999 roku i traktuje o pochodzeniu języków indoeuropejskich. Jeśli interesujecie się etymologią słów i historią języka, to mogę Wam ją polecić.
20 lat to sporo, żeby zapełnić rynek książkami o językoznawstwie, różnych teoriach i podejściach stosowanych w tej dziedzinie. Ale nie znalazłam nic. Wtem w 2020 pojawiają się “Języczni” Jagody Ratajczak.
Języczni przynoszą coś nowego. W mojej ocenie dają laikowi (czyli nie językoznawcy) wgląd w to, czym się językoznawcy zajmują i co z tego wynika dla osób, którzy języków się uczą. Sięgałam po nią, by sprawdzić, czy mogłabym ją polecić rodzicom wielojęzycznych dzieci, które uczę polskiego jako dziedziczonego. I oczywiście mogłabym, a rodzice nie tylko zrozumieliby lepiej fenomen wielojęzyczności u swoich dzieci, ale także mieliby okazję zastanowić się nad swoimi językowymi praktykami. Autorka porusza tematy związane z psycholingwistyką i językoznawstwem kognitywnym, które są bliskie każdej osobie uczącej się jakiegoś języka obcego.
Osobiście jestem wdzięczna autorce za rozprawianie się z mitami natywnego użytkownika i paradygmatu języcznego. Żałuję, że książka nie wyszła, kiedy studiowałam. Teraz czytałam ją jako przypomnienie i wracałam myślami do tego, kiedy ślęczałam nad artykułami Pavlenko i Bialystok. Niewątpliwą zaletą jest to, że książka jest okraszona przypisami (zajmują 20% objętości) i może czytać ją zarówno laik, jak i filolog.
Wydaje mi się, że książka wyszła w porę, kiedy w Polsce poświęca się coraz więcej miejsca na refleksje o języku. Co prawda o wielojęzyczości nadal moim zdaniem mówi się mało, ale autorka przetarła szlaki.