Czytacie krótkie historie o tym, jak ktoś odwiedza ojca lub jak ktoś chodzi sobie nago po mieszkaniu, jedzie pociągiem czy opiekuje się chorym psem. W trakcie czytania czujecie, że jest Wam coraz mniej komfortowo i na końcu okazuje się, że te opowiadania sięgają do czegoś bardzo niewygodnego. Takie miałam wrażenia czytając “Faunę Północy” Andrei Lundgren i lektura tego zbioru przypomniała mi inny – “Białe zwierzęta są bardzo często głuche” czeskiej pisarki Ivany Myškovej.
Opowiadania czytam zazwyczaj w tramwaju, kiedy przyjdzie do mnie nowe “Pismo” i mimo że lubię krótkie formy, to rzadko sięgam zbiory opowiadań. Mam wrażenie, że na rynku czeskim jest ich więcej niż na polskim – w Czechach dużo częściej powstają książki tematyczne, gdzie kilkoro autorów publikuje swoje opowiadania, które spaja jakiś główny motyw, np. wakacji, Brna, rodziny. W przypadku “Białych zwierząt…” i “Fauny północy” elementem spajającym są przedziwne światy wewnętrzne bohaterów.

Sześć opowiadań Lundgren zabiera nas do świata samotników, których spotykamy w chwili, kiedy nie bardzo umieją się odnaleźć w ludzkim świecie. Recenzje Wam powiedzą, że autorka w bardzo sugestywny sposób oddaje przenikanie się świata ludzi i zwierząt i oczywiście można te opowiadania tak odczytywać. Ja widzę tutaj bardziej przenikanie się świata zewnątrznego i wewnętrznego. Bohaterowie bardzo chcą się uczepić tego świata, w którym żyją, pracują, odwiedzają rodziców, czekają na partnera, ale w końcu wygrywa to, co siedzi im w głowach, a to przybiera często postać zwierząt. Widać to w otwierającym opowiadaniu, gdzie odgłosy niezidentyfikowanego ptaka sugerują problemy ojca, i w czwartym – bohaterce towarzyszą niezidentyfikowane zwierzęta, które reprezentują jej emocje.
Nic dziwnego, że lektura “Fauny Północy” przypomniała mi zbiór Ivany Myškovej, który wziął swój tytuł od przedostatniego opowiadania. Czytałam go ponad dwa lata temu i postanowiłam do niego znów zajrzeć. Opowiadania bywają raczej absurdalne i nie ma w nich tyle napięcia, niemniej jedno, które szczególnie mi utkwiło w pamięci – “Zapach domu”, mogłoby się znaleźć równie dobrze w “Faunie północy”. Opowiada o niby normalnych, ale całkiem trudnych relacjach w rodzinie Aleny a w tle powoli umiera jej ukochany pies, Asta. Zwierzęta nie pojawiają się w każdym opowiadaniu i nie odgrywają tak istotnej roli, ale podobnie jak u Lundgren, bohaterowie są zatrzaśnięci w świecie swoich niepokojących, czasem groteskowych wyobrażeń. Od bohaterów “Fauny…” odróżnia ich to, że niekoniecznie próbują się trzymać jakiegoś świata zewnętrzego.
Opowiadania Myškovej były nominowane w 2018 do czeskiej nagordy Magnesia Litera, trochę szkoda, że nie wygrały. Czytałam “Faunę Północy” w momencie, kiedy miałam sporo stresu i psychicznie nie czułam się najlepiej. Nie róbcie sobie tego. Ostatni raz książka tak na mnie oddziaływała, kiedy w pierwszym miesiącu studiowania postanowiłam czytać “Zamek” Kafki.
Niewątpliwą zaletą opowiadań jest to, że nie trzeba czytać całej książki od razu. Można je czytać powoli, przerywać i do nich wracać. Kolejną zaletą jest to, że macie kilka opowieści w jednej książce i nawet jeśli któraś Wam nie przypadnie do gustu, to znajdzie się też taka, która utkwi w pamięci.
Opowiadania czytałam po czesku, żeby sobie odświeżyć język:
Ivana Myšková, Bílá zvířata jsou velmi často hluchá, wydawnictwo Host, Brno 2017. (po polsku wyszło w Dowodach na istnienie jako “Białe zwierzęta są bardzo często głuche”)
Andrea Lundgrenvá, Severský bestiář, wydawnictwo Kniha Zlin, Praha 2019. (po polsku wyszło jako “Fauna północy” w wydawnictwie Pauza)