Rutu Modan w siedmiu krótkich historiach przenosi nas niby do Izreala, ale bardziej w świat absurdu i groteski, która jest odzwierciedlona również w ilustracjach. Lektura każdego z tych komiksów może rozbawić, niemniej zostawia też uczucie niewygody.

Młoda pielęgniarka jest świadkiem zamachu w centrum Tel Awiwu, siostry prowadzą biznes oparty na uzdrawiających mocach swojej matki, gdzieś trwają poszukiwania seryjnego mordercy, którego znakiem rozpoznawczym są majtki pozostawione na głowie ofiary. To tylko część historii w tym tomie. Każda z nich jest krótka, skondensowana a pointa uderza mocno. Czasem jest śmiesznie, jak w „Majtkowym zabójcy”, a czasem zakończenie uwiera, jak w tytułowym „Jamilti” czy „Było, minęło”. Trudno znaleźć inną oś spajającą wszystkie komiksy niż absurd. W części komiksów pojawia się wątek fotografii („Było, minęło” i „Majtkowy zabójca”), sama autorka zresztą w posłowiu pisze, że lubi z niego korzystać. W „Energetycznej blokadzie” i „Było, minięło” znajdziemy motyw niepełnej rodziny, a w „Królu wszystkich Lilly” i „Największej fance” bohaterów łączy poczucie niespełnienia. Niektóre komiksy korzystają bardziej z dialogu i obrazu (,Jamilti” i „Powrót do domu”), inne z narracji („Król wszystkich Lilly”).
Książkę można przeczytać w ciągu godziny, ale polecam ją sobie dawkować, bo dłużej można się delektować ilustracjami i dobrze wyważoną dozą groteski i smutku.