Kto szukał mieszkania w dużym mieście przy ograniczonym budżecie, wie, ile stresu to kosztuje. W Pradze po dwóch tygodniach poszukiwań udało mi się znaleźć mieszkanie na ulicy Neustupného, daleko od centrum, ale blisko metra. Polecam w ogóle Pragę 13. W dniu, kiedy miałam się przeprowadzać do tego mieszkania, na seminarium dowiedziałam się kim ten Neustupný był. Przypadek?
Otóż Jiří Neustupný wraz z norweskim kolegą, Bjoernem Jernuddem stworzyli teorię zarządzania językowego, ang. language management theory. Przyznam, że mam problem z tym moim tłumaczeniem, na co dzień używam angielskiego terminu, nie wydaje mi się, by istniał polski. Póki nikt inny nie zaproponuje lepszego, pozostanę przy zarządzaniu językowym.
Autorzy definiują zarządzanie językowe jako każde zachowania wobec języka. Trzeba przyznać, że definicja jest dość szeroka, poza tym badanie różnych zachowań ludzi wobec języka odnosi się właściwie do każdego socjolingwistycznego badania. Co takiego więc ciekawego proponują Jernudd i Neustupný? Otóż dzielą te zachowania wobec języka na proste i zorganizowane (ang. simple and organized language management).
Proste zarządzanie językowe, dzieje się “tu i teraz”, np. ktoś w trakcie rozmowy powie “poszłem” i poprawi się na “poszedłem”, bo zorientował się, że zrobił błąd. Zorganizowane zarządzanie jest bardziej skomplikowane i dotyczy większej społeczności, np. firma założona w Polsce przez Polaków decyduje, że angielski będzie językiem sporządzania dokumentów, czy rząd jakiegoś państwa decyduje, że znajomość języka obcego jest ważna i matura z nowożytnego języka będzie obowiązkowa.
Według badaczy związanych z zarządzaniem językowym zorganizowane zarządzanie powinno być oparte jak najbardziej na prostym. Dobrym tego przykładem jest cała sytuacja z feminatywami. Użytkownicy języka byli na tyle zdezorientowani odnośnie do poprawności czy zasadności niektórych form (delikatnie ujmując całą sprawę), aż w końcu w 2019 roku autorytet językowy, w wypadku Polski – Rada Języka Polskiego, musiała się wypowiedzieć rozstrzygając spory i wyjaśniając nieporozumienia.
Feminatywy zresztą wspaniale pokazują wiele procesów socjolingwistycznych. Na ich przykładzie można dobrze pokazać inne narzędzie zaproponowane przez Jernudda i Neustupného – proces zarządzania językowego.
Teoria zakłada, że jakiś użytkownik lub użytkowniczka języka, nazwijmy ją Krystyną, zauważa jakieś zjawisko dotyczące języka. Krystyna w naszym wypadku zauważyła, że w nazwach zawodów lub funkcji przeważają męskie formy. Następnie nasza użytkowniczka dokonuje ewaluacji – Krystyna uważa, że to niedobrze, bo kiedy czytamy, że prezydent Słowacji spotyka się z prezydentem Polski, to ma przed oczami dwóch panów w garniturach, a nie Zuzanę Čaputovą i Andrzeja Dudę obok. Krystyna nie tylko oceniła to zjawisko negatywnie, ale przygotowała też plan naprawy – odtąd będzie używać słowa “prezydentka” a także innych feminatywów. Swoje postanowienie przeradza w czyn – kiedy rozmawia o polityce z koleżanką Kasią, używa form “premierka” czy “prezydentka”. Te cztery kroki: (1) zauważenie odstępstwa od normy lub innego zjawiska dotyczącego języka, (2) jego ocena, (3) plan naprawy i (4) implementacja tego planu składają się na proces zarządzania językowego.
Większość procesów ma to do siebie, że nie dzieją się w próżni i mogą stanowić podstawę do następnych działań wobec języka. Na przykład rozmówczyni Krystyny, Kasia, zauważa, że Krystyna używa dziwnych form, takich jak “prezydentka”. Nie słyszała takich form wcześniej i zawsze używała “prezydent”, także odnośnie do kobiet sprawujących to stanowisko. Nie podoba jej się “prezydentka” i nie będzie używać tej formy, zatem negatywnie ocenia proces zarządzania językowego, którego dokonała Krystyna. W przypadku tego, co sobie pomyślała Kasia, też możemy mówić o procesie zarządzania językowego, mimo, że nie ma kroku 3 i 4, proces zakończył się na ewaluacji, Kasia pomyślała sobie, że jej słowo “prezydentka” nie pasuje.
Zarządzanie językowe zatem opisuje to dlaczego Krystyna i wiele innych użytkowników i użytkowniczek jest zażenowana, kiedy słyszy “prezydent Čaputová” oraz to, że Kasia i pewnie wiele innych osób nie będzie używać feminatywów odnośnie do wszystkich nazw zawodów czy stanowisk. Pokazuje jak emocje wobec języka są przekuwane na oddziaływanie na język, przy czym nie zajmuje się poprawnością i normami językowymi. Całkiem lubię to podejście, bo pozwala uchwycić i wyjaśnić zarówno codzienne potyczki związane z językiem, jak i te bardziej skomplikowane zjawiska, w które zaangażowane są jakieś grupy społeczne. Więcej o tym można poczytać tutaj.